poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 5 Ten który stracił wszystko...

Ten rozdział będzie z perspektywy Clary, ale także będzie z jej toku myślenia... Mam skrytą nadzieję, że się spodoba taki mój próbny pomysł. Miłego czytania!

Stałam tak, wpatrując się w najpiękniejszy i tak oczekiwany obraz. Byłam koło Jace'a, trzymał mnie bardzo mocno, aż poczułam ból w ramionach, ale to nie było teraz ważne. Po prostu zbyt błahe!
Uśmiechał się pokazując wszystkie śnieżnobiałe zęby. Jego twarz, albo sama lśniła lub to od tego blasku słońca, który wpuściłam przez dziurę w suficie. Troszkę speszona tym wyczynem oblałam się rumieńcem.
Jego oczy jarzyły się czystym i płynnym złotem, które tak idealnie pasowały do pięknego zarysu szczęki i kości policzkowych. Wydawał się dla mnie taki nierealny, że aż chciałam go poszturchać palcem, tak dla pewności.
Nagle i niespodziewanie przyciągną mnie bardziej do siebie i pocałował tak czule, że przestałam oddychać. Nic nie było teraz tak ważne, od tego, jakby to przedłużyć tą chwilę w wieczność. Całował mnie namiętnie coraz bardziej rozchylając wargi. Niemal łączyliśmy się w jedno. Stykaliśmy się całkowicie, ale i tak uważałam, że muszę przybliżyć go coraz bardziej. Jeździłam ręką po jego plecach, a drugą wczepiłam w jego złote włosy. Poczułam, że są lepkie, ale to nie było ważne. Nagle zakręciło mi się w głowie i Jace niechętnie odchylił się ode mnie. Nabrałam momentalnie powietrza uświadamiając sobie, że je wstrzymywałam.
Znów się zaróżowiłam i popatrzyłam w mojego uwodziciela. Czułam jak ciepło w moim ciele stopniowa maleje, a serce i oddech zwalniają. Moje obserwacje zajęły zaledwie parę sekund, ale dla mnie były wszystkim.
-Jesteś tu...- wyszeptał to z takim uczuciem, że zapragnęłam się na niego rzucić, całując, aż do utraty tchu. A ze mną było to bardzo proste. Kolejnym powodem dla, którego przełożyłam moje niecne plany, była świadomość, że całe Clave zobaczyło, to dla mnie cudowne, przedstawienie rodem z filmu romantycznego.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, dając do zrozumienia, aby nigdzie nie odchodził. Prychnął rozśmieszony i pokazał gestem ręki, że mogę dawać kolejny występ, ale jednocześnie z uśmieszkiem, abym się pośpieszyła.
Przeszedł kolo mnie stając po mojej prawej szepcząc
-Mam do ciebie dużo pytań i jeszcze więcej szatańskich pomysłów co z tobą uczynić.- obdarzył mnie znów figlarskim i moim ulubionym uśmiechem i odwrócił mnie zachęcająco przodem do ław z naszą publicznością.
Usłyszałam jak ktoś ledwo utrzymuje śmiech i od razu moje przypuszczenie się potwierdziło. Blisko nas stał Magnus z rękoma złożonymi na piersi. Koło niego zobaczyłam Luka i wstrząsnęłam się jak kiepsko wyglądał. Podkrążone, zmęczone oczy, które teraz błyszczały błękitem patrzył na mnie w zdziwieniu i euforii. Uśmiechnęłam się do niego i przeniosłam wzrok dalej. Wiedziałam, że teraz zacznie się tłumaczenie w moim wydaniu, jakbym wymknęła się z chłopakiem w nocy na randkę. Teraz zaczyna się przesłuchanie co się wydarzyło i czekać na reakcje.
Nie wiedzieć czemu, ale mówienie czegoś przed radą było bardziej trudne od całowania się z półaniołem na podium na oczach każdego Nocnego Łowcy w Idrisie.
Zamknęłam na chwilę oczy i westchnęłam aby się uspokoić i pozbierać myśli. Gdy je otworzyłam dostrzegłam moją, mamę stojącą blisko Jonathana, który trzymał ją w miejscu. Próbowała się oswobodzić, ale on szczerząc się z dobrej zabawy trzymał ją w żelaznym uścisku. Koło nich stał Alec, Isabelle i Simon. Najgorzej było właśnie z nim. Był bardzo blady, a jego oczy aż przerażająco ciemne. Wszędzie pod jego skórą nawet z takiej odległości widziałam dobry zarys żył. Przeraziła mnie myśl, że ledwo się kontroluje, alby nie rzucić się na trzymającą go Izz. Ona zaś uśmiechała się triumfalnie, jakby wiedziała, że dam taki dobry pokaz w środku obrad. Albo po prostu ją rozbawiłam wyrywając z nudów procedur.
Alec patrzył na mnie z ulga i uśmieszkiem. Znów się zaróżowiłam i wzięłam głęboki wdech, jakbym rzucała się na głęboką wodę, co w tym przypadku było bardzo dobrym określeniem.
-Clave!- powiedziałam donośnie aby każdy wiedział, że nie wolno mi przerywać.- Jestem tutaj, bo chronię mojego brata Jonathana.- od razu zobaczyłam gniewne spojrzenia przeszywające mnie jak sztylety lub pociski. Niestety teraz byłam wyczulona na zmiany nastrojów moich słuchaczy.
-Pewnie znacie już moja historię i wiecie dobrze kim jestem teraz i co potrafię. Trochę tego przybyło więc nie polecam mnie atakować tak jak Jonathana.- usłyszałam prychnięcie zniecierpliwienia i poczułam złość.
-Jeśli jednak ktoś nie wierzy w opowieść mojego brata, który powstał z martwych dzięki mnie, to niech powstanie.- cisza była przytłaczająca, ale jednak kojąca. Niestety moje koszmary się sprawdziły. Stał teraz naprzeciw mnie jeden dobrze zbudowany mężczyzna. Usłyszałam jak koło mnie Jace cały się spina oddychając głośniej. Po chwili rozpoznałam go. To nie był jedynie ten który próbował przebić Jonathana mieczem, wydał mi się dziwnie znajomy. -Powiedz mi. Co masz do Jonathana? Uważam, że ty najbardziej nienawidzisz jego poczynań jako Sebastiana, ale pytanie brzmi dlaczego?
-Znam cię dobrze Clarisso Morgenstern. Poznałem twojego ojca, twoją matkę, twojego brata- wspomniał o nim nie tylko z nienawiścią, ale także z odrazą. -ale ciebie widziałem tylko przelotnie. Wiem co wycierpiałaś i co poświęciłaś, ale wiedź, że ja nigdy nie zrezygnuję z zemsty na nim.- wskazał oskarżycielsko ręką.
-Odebrał mi wszystko! Zabrał mi żonę, jeszcze nie narodzonego syna i mojego parabatai. Musiałem go zabić...- poczułam wielki, żal do tego mężczyzny, chociaż próbował zabić mojego brata. Ten wysoki i muskularny facet w oka mgnieniu stał się drobną i kruchą osóbką-... i tylko myśl o ty że go pomszczę pozwoliła mi jeszcze tu stać. Nic nie zmyje jego czynów. On może będzie tu sobie stał odmieniony, ale nie moi bliscy.- załamał mu się głos, ale spojrzenie miał nieugięte.
Westchnęłam czując ogarniający go smutek. Podeszłam bliżej krańca podium i wyciągnęłam ręce na boki.
-Wiliamie.- Zdziwiłam go faktem, że znam jego imię. Uśmiechnęłam się blado. - Wiem o tobie dużo więcej niż myślisz. Jesteś jedynym synem z rodu Hansbornów. Boisz się, że pamięć o poświęceniu twoich bliskich wyblaknie wraz z twoim rodem. Twoja żona Sophie została przemieniona w Mroczną i w tym samym momencie zabijając wasze dziecko demoniczną krwią z Piekielnego Kielicha. W bitwie pod cytadelą Żelaznych Sióstr zginą twój przyjaciel. Sam zakończyłeś jego cierpienia.- wszyscy patrzyli na mnie w ciszy i zdziwieniu. Poczułam jak znów na mojej twarzy rozkwita nowy rumieniec. Zamknęłam na chwilę oczy aby przemyśleć to wszystko.
 Co mogę zrobić dla osoby, która straciła wszystko? Została w nim tylko żądza mordu do Jonathana. Chyba nie miałam wyboru. Jeszcze raz westchnęłam i otworzyła oczy. Nic się nie zmieniło, chociaż rozmyślałam parę minut.
-Ktoś chce z tobą porozmawiać, ale muszę cię prosić o pozwolenie.- przyglądał mi się niepewnie patrząc i oceniając czy powinien zaufać siostrze Jonathana. Wyczułam jego obawy więc uśmiechnęłam się zachęcająco. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił go i pokiwał głową.
Teraz musiałam to zrobić, nie mogłam przecież tego ukrywać lub zatajać. Oddychałam równomiernie, ale czułam jak robi mi się słabo i jak przyśpiesza mi serce. Nie robiłam tego jeszcze tu na ziemi i się obawiałam. Co pomyślą i jak zareagują? To pytanie zadawałam sobie w duchu i błagałam by dobrze to znieśli. Rozłożyłam jeszcze bardziej ręce i skupiłam się najbardziej jak mogłam. Zamknęłam ponownie oczy i zobaczyłam tylko ciemność. Po chwili ujrzałam przed sobą światło, w które od razu pobiegłam. Im dalej tym cieplej i silniej, jakbym piła kawę, która zawsze otrzeźwia mój umysł i daje energie ciału. Po chwili doszłam do końca i jęknęłam z podniecenia.
Stałam teraz przed tymi ludźmi w mojej normalnej formie. Czułam ich energie i światło w nich samych. Dłuższą chwilę zajęło mi stwierdzenie, że nie czuję już ziemi pod nogami, a sama patrzę na wszystko z góry.
Byłam w powietrzu. Unosiłam się lekko na pięknych złotawych skrzydłach. Były wielkie, a zarazem majestatyczne. Moje włosy falowały pod wpływem mocy tkwiącej i  za razem uwolnionej ze mnie. Zdziwiło mnie też to, że biały strój żałobny zmienił się w delikatną, zwiewną sukienkę ze złotymi symbolami i runami. Sięgała mi do kolan, a w pasie była przewiązana złotym sznureczkiem. Zdumiał mnie fakt, że moja skóra była... Idealna. Delikatna, a zarazem mocna, a do tego w odcieniu miodu. W zamyśleniu doszłam do porównania, że nawet Jace takiej nie ma. Miałam na sobie potężne runy, od których normalny Nocny Łowca by umarł lub oszalał. Były tego samego koloru co na sukience tylko jaśniały swoim własnym blaskiem.
Zdziwiona nie byłam osamotniona. Wszyscy patrzyli na mnie ze zmieszanymi uczuciami. Podziwem, lękiem, uniesieniem, podnieceniem, ale najbardziej z zaskoczeniem. Obdarzyłam wszystkich ciepłym uśmiechem.
-Jestem teraz w mojej normalnej postaci. Nie musicie się lękać.- sama już siebie bałam. Czułam jak niebiańska siła, która mogła by zabić wszystkich tutaj i zmieść w oka mgnieniu Idris, wypełnia moje ciało. Spokojnie opadłam na podłogę i złożyłam skrzydła, aby przypadkiem komuś nie wydłubać oka lub co gorsza odciąć głowy. Niby delikatne, a jednak czułam jak mogą ścinać czubki drzew w locie. Znów skupiłam w sobie niewielką cząstkę energii i po chwili usłyszałam jęk zdziwienia. Wiliam wpatrywał się w coś za mną, a ja podążyłam wzrokiem. Ku mojej radości zmieszanej ze zdziwieniem, że jednak się udało, stała  Sophie ze swoim synkiem, który mógłby mieć z dziesięć lat.
-To cud!- wymamrotał pod nosem i niepewnie ruszył w jej stronę. Oni nie zastanawiając się zrobili tak samo, uśmiechnęli się do siebie, a po policzkach Wiliama spływały lśniące ze szczęścia łzy.

11 komentarzy:

  1. Aaaa !<3 Piękny ! Piszesz tak PIĘKNIE I FANTASTYCZNIE <3 Czekam z niecierpliwością na NEXTA !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Jesteś także cudowna! A już niedługo przeczytam całego twojego bloga i się troszkę rozpiszę w komie. Nie martw się ,bo jest cudny!

      Usuń
  2. super napisane:) mam nadzieje ze szybko dodasz nastepna czesc pozdrawiam :) http://daryaniola1234.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Postaram sie szybko napisać nexta! Mam nadzieję, że moje pomysły się spodobają...

      Usuń
  3. Co tu dużo mówić... Rozdział piękny, cudowny, fantastyczny!!! <3 Jesteś świetna =* Nie rób nam tego i dodawaj szybko nexta! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy wam tego nie zrobię! Szybciorem napiszę następny i mam nadzieję, że się spodoba...

      Usuń
  4. Boski kiedy następny ? Już się nie mogę doczekać życzę weny ☺!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wam nigdy nigdy weny mi nie brakuje. Jestem bardzo wdzięczna za komentarza co do mojego bloga. Jesteście cudowni i to przyjemność dla was pisać...

      Usuń
  5. William jest dupkiem.Ale żałuję mu straty żony,syna przyjaciela a równierz parrabtiego.

    OdpowiedzUsuń