piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 2 Ból i strata.

Jace wylądował na twardym podłożu. Przeturlał się na bok, by zamortyzować upadek, tak jak uczył się na treningach. To i tak nie wiele dało. Uderzenie było zbyt mocne, poczuł jak ból rozchodzi się od pleców na całe ciało. Dźwignął się na nogi lekko chwiejąc i rozejrzał.
Zobaczył, że koło niego wylądowała reszta. Najbliżej był Luke i Jocelyn. Dalej zobaczył Simona i Isabelle, która odtrącała jego rękę, alby samemu wstać. Dalej zobaczył Aleca z leżącym koło Magnusem. Nie wyglądał zbyt dobrze. Był cały blady, ale jakby wracały mu kolory od samego powrotu.
Jace oderwał wzrok i stwierdził, że wylądowali przed samą Salą Anioła. Po chwili już niezaryglowane drzwi otworzyły się z hukiem. Z sali wypłynęli Nocni Łowcy w pełnym rynsztunku bojowym. Inni byli umazani krwią, a niektórzy mocno poranieni, ale to i tak nie przeszkadzało im w radości. Przylecieli i zebrali się wokół nich, najbliżej wokół Magnusa. Z pomocą Aleca podźwignął się na nogi i zawiesił się na jego ramieniu.
Nefilim pierwszy raz o dawna poczuli smak prawdziwego zwycięstwo zmieszanego z potężną ulgą. Cieszyli się końcem tego wszystkiego i nie mogli wiedzieć, co własnie się stało.
Wszyscy Mroczni zostali zabici, ale przecież to byli dawni Nocni Łowcy. Żałoba po nich będzie trwać tygodniami przed prawdziwą radością.
Jace stał oddalony od tłumu. Patrzył jak przyjaciół zalewa fala rąk. Niektórzy tylko by usłyszeć wyjaśnienia, a nieliczni aby poklepać zachęcająco i obdarzyć uśmiechem. Jace opadł znów na kolana, a przed oczami staną mu widok Clary.
-Przepraszam...- wypowiedziała te słowa ze łzami w oczach. Gdyby wcześniej podbiegł, nie pozwoliłby... na to. Nie ma jej. Naprawdę jej nie ma. Została w Edomie, mówiąc, że poświęciła się dla nich. Ale on nie chce! Nie chce żyć tutaj, jeżeli wie, że Clary tam umrze. Znów zobaczył jej zapłakaną twarz. Jej oczy lśniły zielonym blaskiem od łez, a ogniste fale miała rozrzucone woków głowy.
Był przy niej...wtedy gdy przeniósł się tutaj. Trzymał ją za rękę, krzyczał do niej, a ona uśmiechała się smutno.
Poczuł ciepło na policzku i zobaczył Siomna. Patrzył na niego jak na męczennika, którym i tak teraz był. Czekał na cios, który zakończy cierpienie, ale on ukucną obok niego i pomógł mu wstać. Obok niego pojawiła się Isabelle, robią to samo co on. Patrzyli na niego ze współczuciem i swoim własnym żalem. Podeszła do niego bliżej i dotknęła jego twarzy. Teraz zrozumiał, że ocierała jego własne łzy. Uśmiechnęła się i przytuliła go do siebie. Nie miał siły. Miał dość! Opadł w jej czułym uścisku, nie stawiając się. Ostatnie co usłyszał to szept Clary
,,Zawsze jestem z tobą''

*  *  *

Wszyscy byli w białych strojach symbolizujących żałobę. Całe Clave ją przechodziło. Na nich widniały narysowane runy przemyśleń, żalu pomagających przetrwać trudne chwile. Ostatniej nocy zginęło wiele Nocnych Łowców, chociaż przewidywano, że to jedyne rozwiązanie. Mówiono o wielkiej rzezi Mrocznych w Edomie, ale prawda była inna.
Simon siedział w pokoju jednego z opuszczonych jeszcze domów. Widocznie właściciele nie stawili się na ceremonii, albo polegli w bitwie. On też nie mógł tam być. Dzisiaj był także pogrzeb Clary.
Uznano ją za zamrłą. Nawet Magnus twierdzi, że jej poświęcenie ograniczało się do naszego ratunku, a jej śmierci. Pytali się go jakiego runu użyła, ale on nie wiedział. Stwierdził tylko, że to jej własny znak i nie ma go w żadnej z ksiąg.
Przetarł zmęczone oczy wierzchem rękawa od bluzy. Nie mógł nosić strojów Nefilim, chociaż Isabelle upierała się, że na nie zasługuje. Miał to samo ubranie od powrotu. Zniszczone i podarte czarne jeansy, z podkoszulkiem z tekstem ,,Uważaj mogę gryźć''. Kurtka leżała bezwładnie na podłodze koło łóżka,a on siedział na parapecie wyglądając przez okno, obserwując wielki pióropusz dymu.
Przypomniał mu się pogrzeb ojca. Czuł wielki smutek, ale opłakiwanie Clary...
Nie poznał ojca. Zamarł gdy był bardzo młody, a pozostały teraz tylko urywki wspomnień. Z Clary się wychował. Kochał ją jak własną siostrę, którą właśnie stracił. Czuł jak jego niebijące już serce wypełnia się żalem, które łamie je na kawałki.
Gdyby nie to uczucie byłby pusty w środku. Nie chciał płakać, nie mógł. Był wściekły, a nie wiedział na co. Nawet Isabelle wydawała mu się odległa, chociaż krzyczała, żeby się otrząsną.
Potrząsną szybko głowa, próbując nie myśleć przez chwilę. Spoglądał na oświetlone blaskiem słońca wierze Alicante, który odbijały promienie jak diament. Bezchmurne niebo byłoby doskonałe, gdyby nie opary dymu, po palonych stosach ciał. Na dole widział kompletne inny obraz. Zniszczone budynki i domy przez pożar spowodowany demonicznym ogniem. Kamienne i brukowane drogi były zagracane przez szczątki budowli i demoniczną posokę. W niektórych miejscach pojawiały się ciemne zakrzepłe plamy krwi.
Poczuł jak wysuwają mu się kły, raniąc jego wargę. Czuł jak bardzo pali go szyja. Karał się głodem, a to uczucie wypełniało go i odwracało uwagę od smutku. Mimo iż miną dopiero jeden dzień od powrotu uważał to za całą wieczność.
Nagle coś się zmieniło. Poczuł słodkawą woń krwi, zmieszaną z zapachem perfum waniliowych i oparów dymu. Usłyszał skrzypnięcie starych drzwi i powolne kroki po pokoju. Poczuł rękę na swoim spiętym ramieniu. Nawet teraz nie odwrócił wzroku, chociaż wiedział kto to.
Nagle bez ostrzeżenia, oberwał w policzek. Uderzenie może nie było mocne, ale z zaskoczenia. Zachwiał się i spadł na podłogę z hukiem.
-Przestań! Simonie nie możesz tego robić!- teraz wpatrywał się w zapłakane i lśniące oczy Isabelle. W zaróżowione policzki na bladej cerze. Dostrzegł wory pod oczami i napiętą skórę na kościach policzkowych. Spojrzenie miała gniewne wymieszane z bólem. Usta miała zaciśnięte w wąską kreskę, chociaż można było zobaczyć lekkie muśnięcie szminką. Tak samo jak inni miała na sobie biały strój żałobny z złotymi runami wyszytymi na tkaninie. Ręka która go powaliła zwisała swobodnie przy ciele, a druga dotykała czerwonego kamienia na szyi.
Simon otarł obolały policzek z lekkim uśmieszkiem.
-Ładny cios.- pochwalił. -Ale zamierzanie się od tyłu to nie jest w twoim stylu Izz.
-A w twoim!- krzyknęła -Od powrotu z nikim nie rozmawiasz, podobnie jak Jace. Siedzisz tutaj w zakrwawionym ubraniu i patrzysz jak trup w okno.
-Szczerze. Jestem trupem. Dla twojej wiadomości umarłem już dawno.-
-Możliwe, ale nie musisz zachowywać się jak zombie.- usiadła koło niego na podłodze opierając głowę na jego ramieniu. - Ja tylko...Też bardzo za nią tęsknię. Też jestem na nią zła, ale to nie powód, abyś mnie odtrącał.- spojrzała w jego oczy z uczuciem. Wiedział, że Izz rzadko rozmawia o swoich przeżyciach i odczuciach. Przytulił ją mocno i pocałował w usta. Po policzkach spłynęły jej nowe łzy, które otarł z delikatnością.
-Dobrze.- wyszeptał. - Będę z tobą Izy.- Usłyszał westchnienie ulgi i sam oparł na niej głowę. Zamknął oczy i poczuł się lepiej i cieplej. Wiedział, że nie odczuwa żadnej różnicy, ale miał takie wrażenie.
-Kocham cię.- szepną jej do ucha. Wcześniej spinała się na samo to wyznanie, a teraz poczuł jak się śmieje.
-Ja też Simonie.

7 komentarzy:

  1. bardzo fajnie sie zapowiada!! :) bede czesto zagladac i z przyjemnoscia dodam cie na mojej tablicy pozdrawiam :!! http://daryaniola1234.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Miło, że będziesz do mnie zaglądać, a przede wszystkim, że napisałaś komentarz. Dziękuję ci i też pozdrawiam.

      Usuń
  2. Omg ! Łza spłynęła po moim policzku !!!<3 Dodawaj następny rozdział, bo zaraz ty mi się tu poświęcisz XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę to robiła za każdym razem, bo odwiedzasz i komentujesz mojego bloga. Tak cię dziękuję... Zaraz wpadam dokończyć czytać twojego bloga...Jest wspaniały!

      Usuń
  3. Żal mi Jace'a i Clary . Mam nadzieję że znowu będą razem błagam oby tak było . Roździał świetny . Życze weny :)/ wika.m

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ty tak możesz przez cb ciągle płaczę :') czemu to musi być takie smutne tak mi szkoda Clary :(
    Rozdział boski

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi clary i jonatana

    OdpowiedzUsuń