Znów był przy Clary. Leżeli sami, przytuleni przy zniszczonej rezydencji Waylandów. Całowali się i turlali po świeżej zielonej trawie. Wtedy myślał, że jest jego siostrą, a on jednym z demonicznych eksperymentów krwi, demonem. Jej włosy były mierzwione przez delikatny i chłodny wiatr, ale to im nie przeszkadzało. Jace cały był rozpalony i spięty. Czuł ciepło bijące od jej ciała. Była tak blisko... Dotykał jej, całował...był z nią.
Nagle obraz się zmienił, byli razem w sali treningowej w Instytucie. Uczyła się równowagi, ale i tak chodziła po drewnianych słupkach lekko jak piórko. Nawet nie zauważyła jak Jace ją obserwował w zakamarku pokoju. Wyciągnęła telefon i rozmawiała z Simonem. Uśmiechała się i śmiała, a na tej wysokości, z góry wyglądała jak anioł. Na jej ciele pojawiły się krople potu, a ona potrząsnęła swoimi rudymi niczym ogień włosami.
Wyłonił się z zakamarka, gdy skończyła i obdarzyła go pięknym uśmiechem.
Poprosił, aby zeskoczyła do niego. Po kilku minutach przekonywań i zapewnień, zaskoczyła robiąc lekkie salto i wylądowała w jego ramionach. Miał ją przy sobie, pocałował i w mgnieniu oka wylądowali na jednej z mat ćwiczebnych całując się i rozbierając.
Wraz z przybyciem Isabelle obraz znikł. Została ciemność. Po chwili stał znów na marmurowej posadzce trzymając zapłakaną Clary.
-Przepraszam...- wyszeptała cicho z smutnym uśmiechem. Trzymał ją mocno, ale to nie pomogło...Stracił ją...w Edomie... na zawsze.
-Jace?- usłyszał podobny głos do Clary. Podniósł szybko wzrok i zobaczył Jocelyn. Nie ukrywał zawiedzenia i znów poczuł się samotny i opuszczony. Ściskał zaciśnięte w piąstki dłonie, które zrobiły się lekko sine. Siedział w swoim pokoju w całkowitej ciemności. Mimo dnia nie odsłaniał zasłon. Chciał pozostać sam ze sobą i swoim żalem. Nie potrzebował poklepywań, że wszystko będzie dobrze. Zdenerwowany warkną
-Odejdź. Nie jestem w humorze zaszczycać was moją osobą i wdziękiem.- powiedział twardo, a ona spojrzała na niego smutno. Najbardziej nienawidził tego wzroku, litości.
-Ja też za nią tęsknie Jace. Była moją córką...- słychać było jak z trudnością wypowiedziała słowo ,,była''.
-Straciłam Jonathana gdy się urodził, kiedy dowiedziałam się o Clary, chciałam za wszelką cenę ją ukryć. Wiedziałam, że robię jej krzywdę, odcinając ją od Nocnych Łowców, ale świadomość, że mogę...że odeszła.- nie pohamowała łez, wytarła je szybko wierzchem dłoni i spojrzała na niego z determinacją - Wiedziałam jaki żywot mają Nefilim, nie mogłam pozwolić na ponowną utratę swojego dziecka. Jonathana mi zabrano już przed urodzeniem, a Clary nie. Teraz jej nie ma, a ja opłakuję dwójkę swoich dzieci. Rozmawiałam z utraconym synem, a teraz straciłam też córkę w tej samej chwili.-
-A ty myślisz, że ona nic na mnie nie znaczyła!- wykrzyknął zrywając się na równe nogi. Sam zdziwił się swoją gwałtownością. Ale ona stał nie poruszona trzymając coś w dłoni.
-Wiem, że ją kochałeś. Widziałam jakie uczucie was łączy. Patrzyłam jak moja córka staję się przez to silniejsza i pokonuję przeciwności dla was. Jestem z niej dumna i ty też powinieneś
-Bo co?! Bo się poświęciła?! Bo nas uratowała!? Bo tam została, opuszczając Mnie?!
-Tak...- powiedziała spuszczając wzrok, a po policzkach spłynęły świeże łzy.
Nagle za drzwi wyłonił się Luke. Widać było, że nie trzyma się dobrze, z resztą każde z nich. Podkrążone i zmęczone bólem oczy po stracie Amatis i Clary, był widoczne nawet w takiej ciemności. Przybyło mu parę siwych włosów po bokach, a ubranie zaczyna z niego zwisać. Podszedł do Jocelyn i objął w pasie. Otarł delikatnie łzy, chociaż jego też lśniły.
-Clave chce nas widzieć na zebraniu rady. Wszystkich.- spojrzał prosto w oczy Jace'a.
-A jeżeli ktoś na przykład nie ma ochoty rozmawiać?- powiedział ostro.
-Nie chodzi o przesłuchanie w sprawie wydarzeń z Edomu. Będzie zebranie o decyzję kary Ferie.
-No to tym bardziej nie mam ochoty iść. Chyba, że ktoś będzie próbował mnie zmusić. Może próbować, a ja się rozerwę.
-Jace nie utrudniaj, proszę.
-Dlaczego? -powiedział obojętnie, wzruszając ramionami.
-Dlatego, że każdy ma dość. Nikt nie chcę z tobą walczyć, ale nie pozwolimy ci tak siedzieć i się zatracić.
-A może ja chcę? Może chcę być złym chłopcem z? I nie wspominaj mi o zatracaniu się. Simon robi to samo a on ma jakieś przywileje...
-Już nie.- usłyszał głos dochodzący za drzwi. Po chwili wszedł Simon z Isabelle u boku. Pierwsze co Jace zobaczył to jeszcze czerwony ślad na jego policzku i malinkę na szyi Izz.
-Czyli teraz, ktoś mnie spoliczkuje i pocałuję, abym się otrząsną. Nie dziękuję, za tę ciekawą propozycję.
-My wcale się...- zaczęła zdenerwowana Izz.
-Jasne. Tylko leżeliście na dywanie i graliście w kolory.
-A żebyś wiedział. Czerwony pocałunek, zielony Iz się rozbiera, niebieski robię to ja, a żółty trzeba walnąć skretyniałego Nocnego Łowcę.
-Uważaj, bo Alec ci odda.
-Przestańcie.- krzyknęła Izy. -Zachowujecie się okropnie, patrząc tylko na siebie.
-Niestety mam tylko rozbite lustro i cały czas muszę się nudzić. Całogodzinne podziwianie mojej atrakcyjności jest moim ulubionym zajęciem.
-Jace, bo naprawdę cię uderzę.
-Możesz próbować, tylko nie uszkodź mi twarzy, bo wybieram się na zebranie Clave.
-To może walnę cię...Co? Idziesz?- zrobiła duże oczy, które obserwowały Jace. Praktycznie wszyscy się na niego gapili ze zdziwieniem.
-Wiem, że jestem sexy, ale nie wpatrujcie się we mnie. Lepiej jakbyście patrzyli z uwielbieniem, a nie zdziwieniem.
-Tak już to robię , śliniąc się bezmyślnie pocałuję twoje buty..- powiedział pierwszy Simon.
-Tylko nie na dywan,a buty ostatnio czyściłem. Jeszcze byś mi je zadrapał tymi kiełkami.
Simon próbował już coś powiedzieć, ku uciesze Jace'a, ale Luke uciszył go gestem dłoni.
-Idźcie na dół. Za raz do was dojdziemy. Zebranie niedługo się zacznie.- Izabelle wyszła naburmuszona pociągając za sobą Simona, który jeszcze piorunował Jace'a wzrokiem. Jocelyn pocałowała Luka w policzek i wyszła zamykając drzwi pokoju.
-To co? Teraz będziesz mnie kardził po ojcowsku, lub wlepisz szlaban?
-Nie. Chcę abyś się opanował. Znam cię zbyt długo Jace. Wiem, że jak cierpisz ranisz innych, karząc siebie wyrzutami sumienia.
-Tak. Już mnie boli od tego głowa. Miałem tez biczować się, ale Izabelle nie chciała mi pożyczyć swojego bata.- Luke zignorował go i ciągną dalej.
-Nie karz nas wszystkich za decyzję Clary. Jesteśmy tu dzięki niej, nie po to aby się kłócić tylko aby pomagać sobie i innym.
-A ja nie prosiłem o ratunek. Mogłem tam zostać razem z nią!- zaczął się trząść z nerwów. Ściskał znów dłonie w pięści i czuł napięcie każdego z mięśni. Luke podszedł do niego spokojnie z rękoma na widoku, jakby się bał ataku. Widząc to, zaczął głęboko oddychać aby się uspokoić. Po chwili stał przed nim, wpatrując się w jego smutne niebieskie oczy. Położył mu dłoń na ramieniu, ściskając lekko.
-Nie chciała, żebyś cierpiał. Ale teraz ratujmy siebie, aby jej ofiara nie poszła na marne.
-O co ci chodzi?
-Wiesz, że Faerie są nieśmiertelne, a ich zemsta może być wieczna i mogą na nią długo poczekać. Jeżeli Clave wybierze najgorszą z kar, stworzymy sobie nowego wroga, a dość mamy wojen.
-I co mam zrobić? Mam pójść do Faerii i zaczarować urokiem osobistym, tylko, że w niektórych przypadkach nie działa. Wracając do zebrania, nie jestem pełnoletni. Nie mam prawa głosu.- opuścił wzrok.
-Ale ludzie cie wysłuchają. Myślisz, że nie uznają twojej opinii. Przeszedłeś wiele i jesteś bardzo znany. Rada może sobie nie poradzić. Wciąż nam nie ufają.
-Dobrze...postaram się.- Spojrzał na przyjaciela i zobaczył, że pierwszy raz od dawna się uśmiecha.
-Zejdź zaraz na dól, jak tylko będziesz gotowy. To będzie długi dzień. -westchnął i poklepał go po ramieniu. Wyszedł nie oglądając się za siebie, a Jace został sam.
* * *
W Sali Anioła panował zamęt i gwar. Pierwszy raz od wieków pozwolono przyjść na naradę Clave dzieciom powyżej piętnastego roku życia. Luke pocałował Jocelyn w czoło i szybko zajął swoje miejsce w Radzie Podziemnych. Był przedstawicielem Wilkołaków, a koło niego zasiadł nie kto inny tylko Magnus Bane, a na miejsce Raphaela przyszła młoda wapirzyca Lily. Po chwili na podium znalazła się Jia Penhallow.
-Kto reprezentuje Dwory Faerie?- zapytała rzeczowym i podniosłym tonem.
Nikt z nich nie mógł na razie zasiąść w Radzie dopóki trwa proces przeciwko Dworowi.
Spośród tłumu powoli wstała młoda kobieta. Oczy były u niej całkiem niebieskie, a uszy szpiczaste jak u Helen.
-Nazywam się Kaeli Whitewillow i występuję w imieniu Jasnego Dworu.- przedstawiła się.
Jace stał z boku sali, opierając się wygodne o jedną z marmurowych kolumn. Na nich były pozawieszane jasne flagi symbolizujących zwycięstwo. Jace chciał prychnąć, ale znów odezwała się Jia.
-Ale nie Ciemnego?- Kaeli pokręciła przecząco głową, a po sali przebiegł głośny szept. Jace wypatrzył w tłumie Lightwoodów. W jednej z ław siedziała spięta Maryse, a koło niej Izz i Alec, którzy pochyleni ku sobie szeptali cicho. Jocelyn usiadła koło nich, obserwując wszystko dookoła.
-Ciemny Dwór rezygnuje z przedstawiciela.- ogłosiła Jia, wciąż notując.- Jakie wieści przynosisz od Jasnego Dworu? Zgadzają się na nasze warunki?
Kaelie ruszyła przejściem między rzędami i zaczęła iść w stronę podium. Robert Lightwood wstał zza stołu.
-Trzeba prosić o pozwolenie, aby zbliżyć się do Konsula.
-Nie udzielam zgody.- odparła Jia. -Stań tam gdzie jesteś Kaeli. Dobrze cię stąd słyszę.
Wszyscy patrzyli na nią ostro jak sztylety, gdyby nie uraza Jace mógłby poczuć do niej żal.
-Dwór faerie prosi was o łaskę. Warunki, które postawiliście, są zbyt surowe. Faerie zawsze miały suwerenność, własnych królów i królowe. Własnych wojowników. Jesteśmy starożytnym ludem. To czego żądacie, całkowicie nas zniszczy.
Przez sale przebiegł niemiły pomruk.
-Może podsumujemy. Domagamy się, żeby Dwory Faerie przyjęły na siebie całą odpowiedzialność za utratę życia i krzywdy doznane przez Mrocznych. Faerie pokryją koszty odbudowy zniszczonych czarów ochronnych, odbudowy Preator Lupus, oraz wszelkich zniszczeń Alicante. Wydacie na to własne środki. Jeśli chodzi o uprowadzonych Nocnych Łowców...
-Jeśli chodzi o Marka Blackthhorna, to zabrało go Dzikie Polowanie i...
-Nie tylko jego straciliśmy.- przerwała jej Jia. -Ale żadne odszkodowanie nie wynagrodzi nam utraty życia Nocnych Łowców, wilkołaków z Preator Lupus, oraz tych, którzy polegli w bitwach lub zostali przemienieni przez Piekielny Kielich...
-To zrobił Sebastian Morgenstern, a nie Dwory. On był Nocnym Łowcą!
-Dlatego nie wybuchnie wojna. Zamiast tego nalegamy jedynie abyście rozwiązali swoje armie. Nie będziecie mieli wojowników faerie i nie wolno nosić wam broni przez pozwolenia Clave. Każdy faerie przyłapany z bronią zostanie zabity.
-Te warunki są zbyt surowe- zaprotestowała. -Faerie nie będą mogły się bronić!
-W takim razie zarządzam głosowanie. Każdy kto sprzeciwia się warunkom na faerie niech przemówi teraz.
Zapadła głucha cisza, która nagle została przerwana przez skrzypnięcie krzesła. Po chwili uniósł się Magnus Bane, który jeszcze był trochę blady i osłabiony.
-Może niektórych nie interesuje historia, ale istniały czasy przed Nefilim. Czasy, kiedy Rzymianie walczyli z miastem Kartaginą i po wielu wojna wygrali. Rzym zażądał aby Kartagina płaciła mu daninę, zrezygnowała z armii, a ziemie posypali solą. Kartagińczycy nigdy nie zapomnieli. Nienawiść do Rzymu doprowadziła do kolejnej wolny, a ta skończyła się śmiercią i niewolą. To nie był pokój. To nie jest pokój.- po tych słowach przeszedł gwizd niezadowolenia i kolejny szum.
-A może my nie chcemy pokoju, czarowniku!- krzyknął ktoś z tłumu.
-Więc jakie masz rozwiązanie?- rzucił kto inny.
-Wyrozumiałość.-odparł krótko.- Faerie od dawna nienawidziły Nefilim za ich surowość. Okażcie im coś innego niż surowość, a dostaniecie w zamian coś innego niż nienawiść!
-Czy ktoś jeszcze wstawi się za faerie?
Magnus usiadł szukając poparcia wśród Podziemnych. Lily tylko się uśmiechnęła, a Luke opuścił głowę.
-Luke- szepną Magnus. -Proszę.
Luke niechętnie wstał i zachęcił Jace na wystąpienie na podium. Po chwili ociągania się stali tam obaj, obtoczeni przez nienawistne spojrzenia.
-Całe Preator Lupus zostało wyrżnięte przez armie Mrocznych i Faerie, jeżeli ktoś ma im mieć coś za złe to przede wszystkim wilkołaki. Ale ja popieram Magnusa.- Zaczęto wstawać i głośno krzyczeć.
Po chwili wstał Robert Lightwood i uciszył ich gestem dłoni.
-Spokój! Każdy ma prawo wypowiedzieć się po czyjejś stronie.- rozejrzał się po sali i zapanowała cisza, ale było wyczuwalne zamieszanie. Robert spojrzał na Luka dziwnym wzrokiem
-Mów dalej Luke.- siadając Luke posłał mu uśmiech i znaczące spojrzenie podziękowania.
-Posłuchajcie mnie. Walczyłem w nie jednej wojnie i wy zresztą też. Widzieliście jak nasi wrogowie pod osłoną czasu wychodzili z liczną armią wywołując rzeź wśród nas. Czy to nie jest dostateczny dowód aby zmienić historię zalaną krwią i śmiercią?
-Jeżeli pozwolimy faerie na wszystko to gdzie sprawiedliwość?- spytał ktoś z tłumu.
-Faerie będą miały wobec nas dozgonny dług wdzięczności czy to nie jest leprze nisz kryta i gromadzona nienawiść? Gdy przyjdzie pora staną po naszej stronie i stratami w ewentualnej wojnie odpłacą nam szkody.
Zgadzam się co do pomocy odbudowy, ale czy warto grozić im śmiercią, lub zabierać źródła obrony?
-A jeżeli użyją broni przeciwko nas?!- rozległ się kolejny głos.
-Każmy im obiecać. Faerie nie kłamią, gdy przyrzekli nam oddanie, będziecie mieli jasność?-
-Przecież Melior z Jasnego Dworu, który zasiadał w Radzie Podziemnych kłamał!-
-Właśnie, skąd mieć pewność!- rozległy się kolejne głosy.
-Na honor królowej Faerie obietnica jest wieczna. Jeżeli sama ich królowa przyrzeknie zrobią to inni dopóki żyje.- po tych słowach zapanowała cisza, ale widać było skryte wzburzenie.
NIE!- rozległ się czyjś głos i po chwili spośród tłumu wstał mocnej budowy mężczyzna. Miał krótkie brązowe włosy i bardzo niebieskie włosy.- Nie pozwolę na ugodę z faerie! Gdyby nie oni, tylu naszych by nie poległo. Gdyby nie ich zdrada z Mrocznymi moglibyśmy ich odeprzeć. Wiedzieli o planach Sebastiana, ale nam nie powiedzieli. Mówisz Lucjanie, że faerie nie kłamią, ale czy ukrywanie prawdy i zdrada, mnie czyni ich kłamcami?- na sali wybuchły głosy poparcia.
-Jeżeli okażemy im litość, oni to wykorzystają. Jak powiedział czarodziej. Żywią do nas urazę od wieków, a czy to nie jest już skrywana nienawiść.
-Własnie!- wstał wzburzony Magnus. -Byliście dla nas wszystkich surowi i faerie odpłacili wam za to w tej wojnie. Jak myślicie, czy to powtórzą jeśli dopniecie swego?- Aż tak mocno potrząsał rękoma, że z nich poleciały niebieskie iskry.
-Czy to kolejna zdrada?- zapytał ten sam mężczyzna.
-Nie! Ostrzegam was przed konsekwencjami. Sami jesteście po części winni tej wojnie!-
-Aj jednak to zdrada! Popierasz faerie. Sam najchętniej staną byś po ich stronie, gdyby nie porwanie. Możliwe, że poszedłeś do Edomu samodzielnie.- Magnus zrobił się całkiem biały. Opadł bezwładnie na krzesło z założonymi rękoma. Tym razem Jace nie wytrzymał.
-Nikt nie ma prawa mówić i sądzić coś innego o wydarzeniach z Edomu!- krzykną, a jego głos uciszył wszelkie rozmowy i szmery.
-Czy chciałbyś powiedzieć nam Jace co się stało w Edomie?- spytała nieśmiało Jia. Po dłuższej ciszy, Jace westchnął
-Tak.
-Słuchamy.- dodała jeszcze konsul. Teraz Jace wyczuł, że wszyscy wpatrują się wyłącznie w niego. Luke poklepał go po plecach i zajął swoje miejsce koło Magnusa. Usłyszał jeszcze podziękowania czarodzieja i już samą ciszę.
-Wyruszyliśmy do Edomu przez wejście w Dworze Faerie. Dowiedzieliśmy się, że Sebastian chowa się tam ze swoją armią, planując ataki. Dostaliśmy się do tunelu i wylądowaliśmy w Edomie. Tam na miejscu dowiedzieliśmy się gdzie mogą być przetrzymywani członkowie rady Podziemnych. Niestety napotkaliśmy wiele przeszkód. Ataki demonów, rany przyjaciół i na końcu mój własny problem czyli Niebiański Ogień. Podczas mojej warty zaatakował mnie demon i sprowokował do uwolnienia mocy. Wtedy...- załamał mu się głos. Zamkną na chwilę oczy, wstrzymując oddech.- Wtedy Clary dzięki swojemu darowi, zamknęła Niebiański Ogień w mieczu Morgensternów Hesperosie. Gdy dostaliśmy się do Mrocznego Gard
-Mrocznego Gard?- wymsknęło się komuś.
-Tak w Edomie znaleźliśmy zniszczone doszczętnie miasto, które swoim wyglądem przypominało Gard. Na wzniesieniu ujrzeliśmy zamek, w którym był Sebastian i jego armia.
Gdy dostaliśmy się do środka rozdzieliliśmy się, aby przeszukać budynek. Ja poszedłem z...- kolejny raz załamał mu się głos.- Ja poszedłem z Clary. Dostaliśmy się komnaty gdzie Sebastian narysował krąg zamykający każde wejście i wyjście do Edomu. Chciał, żeby Clary została jego królową, a w zamian dostanie świat. Obiecał, że gdy z nim zostanie nie zaatakuje już naszego, ale będzie rządził w swoim świecie. Zgodziła się pod przymusem. Wtedy weszli Alec, Izabelle, Simon i zakładnicy Sebastiana, oprócz Raphaela, który został zabity z jego ręki. Gdy krąg został zamknięty, Clary zbliżyła się na tyle aby przebić pierś Sebastiana Hesperosem. Niebiański Ogień zawarty w mieczu dzięki jednemu z runów Clary wypalił z niego całą demoniczną krew. Przez chwile wrócił prawdziwy Jonathan Morgenstern. Niestety od urodzenia demoniczna krew go niszczyła umarł. Przedtem zniszczyliśmy Piekielny Kielich i mroczni umarli.
Przez zapieczętowanie kręgu nie mogliśmy się wydostać, ale Clary...-nie mógł już dalej mówić. Czuł wielką gulę w gardle.
-Ale Clary się dla nas poświęciła.- powiedział wszystkim znajomy głos. jace jak i wszyscy w sali zamarli na widok przybyłego Nocnego Łowcy. Przy drzwiach stał...
-Jonathan.-wyszeptała wstrząśnięta Jocelyn.
Wybaczcie mi za wszelkie błędy... Dodałam także dialogi z książki z prawdziwej rozprawy. Mam nadzieję, że się podoba i proszę was o komentarze. Dzięki, że ze mną jesteście!
Czy ty robisz sobie ze mnie żarty ?! Gdzie następny ?! Do jasnej ciasnej, gdzie tutaj jest następny ?!!! Dodawaj mi tutaj szybko !!!
OdpowiedzUsuńNigdy bym z ciebie nie stroiła żartów! Następny już w drodze. Dzięki, że czytasz! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że mnie odwiedzasz... ;)
UsuńCudowny <3 moje biedne serduszko się zapadło, kiedy Clary...
OdpowiedzUsuńA teraz Jonathan stał się dobry..
Błagam, powiedz że nikt nie zastąpi Jace'owi Clary!
Blog jest cudowny <3 dodaję go do polecanych :)
Zapraszam, aby odwiedzić też mojego bloga
http://witaj-w-miescie-cieni.blogspot.com/
Bardzo ci dziękuję. Powiem ci coś nigdy nikt nie zastąpi Jace'owi Clary! Z przyjemnością odwiedzę twojego!
UsuńRozkrajasz moje serce na kawałki . A tak na poważnie roździał fajny czrkam na next :* / wika.m
OdpowiedzUsuńAwww on żyję na anioła jakie zaskoczenie <3
OdpowiedzUsuńOn żyje to cud
OdpowiedzUsuń