Clary nie mogła spokojnie spać tej nocy. Jedynie obecność Jace'a koło niej w łóżku powstrzymywała ją od wiercenia się i wstawania co pięć minut.
Leżała właśnie koło niego twarzą, a on obejmował ją ramieniem.
Nawet teraz, gdy zna go już tyle lat, zawsze zachwyca ją swym urokiem. Przede wszystkim właśnie teraz, gdy jego idealne rysy są wygładzone i nienaruszone żadnym złym uczuciem. Gdy leży i wygląga tak spokojnie, jak jej największe bóstwo. Pomimo iż ona jest aniołem z prawdziwego zdarzenia, to zawsze on będzie nim dla niej.
Pamiętała ten pierwszy raz, gdy spotkali się w klubie Pandemonium. Nazwała go wariatem i szaleńcem nie wspominając, że oskarżyła go o morderstwo.
Teraz nie wyobrażała sobie życia bez jego obecności lub najmniejszej świadomości, że jest koło niej. Teraz razem są w tym szaleństwie magicznego świata.
Gdyby jej ktoś kilka lat tem powiedział, że zostanie aniołem i będzie miała misję, alby uratować świat przed groźbą wojny Nieba i Piekła, z pewnością by nie uwierzyła.
Teraz gdy znów z nim jest, kłopoty ponownie ich dopadły. Myśl, że wszyscy mogą zginąć, bo ona ich zawiedzie, niemal bolała.
Zdjęła delikatnie jego dłoń i przerzuciła lekko jego kosmy złotych włosów z oczu. Chciała go ucałować, ale Nocni Łowcy nie mają takiego mocnego snu jak Przyziemni. Gdyby to zrobiła momentalnie by się obudził. Lata szkolenia spowodowały, że miał teraz lekki sen, a po przebudzeniu już zbiera siły na następne wyzwania.
Zeszła delikatnie z łóżka spoglądając na bałagan zrobiony wspólnymi siłami przez nich.
Jej koc i ubrania Jace'a były porozrzucane po podłodze, a poduszki porozrywane. Pierze osiadało delikatnie na łóżko i na ziemię. Uśmiechnęła się pod nosem na widok ich wspólnego dzieła. Teraz to pomieszczenie jest o wiele przytulniejsze niż wcześniej. Świecące pustkami i dziwnym napięciem, zmieniło się w używaną sypialnie. A nawet widać, że śpi tu para kochających bałagan Nefilim.
Spojrzała radosna w stronę okna i ujrzała delikatne promienie wschodzącego słońca.
Niebo jeszcze nie przybrało różowej barwy, więc była jeszcze bardzo wczesna pora.
Westchnęła cicho i ubrała się w czarną koszulkę Jace'a.Na szczęście jej mały wzrost i drobna budowa sprawiły, że bluzka sięgała jej prawie do kolan. Koło jego pozostałych ubrań leżały powtykane w kiszenie i za pas srebrene sztylety.
Nie miała zamiaru budzić Jace'a na kolejną rozmowę o tym, że ona nie jest niczemu winna i nie powinna sie przejmować. Więc cicho zagarnęła kosmetyczkę, którą pożyczyła jej Isabelle i wyszła na palcach z pokoju.
Deski niemiłosiernie skrzypiały pod najmniejszy jej naciskiem, aż żałowała, że nie ma steli, bo mogła by szybko narysować sobie runy i...
Walnęła się w czoło, kardząc się przy okazji w duchu.
Przecież jest aniołem i ma ukryte runy na swojej skórze. Szybko zamknęła oczy i wyobraziła sobie runę bezszelestności. Mały drobny kształt z zaokrągleniami i małymi liniami pojawił się na jej przedramieniu. Zwykłe runy jarzą się podczas ich rysowania, a później blakną, ale jej wciąż będzie podświetlać złoty blask.
Ruszyła w poczukiwaniu łazienki tym razem bezgłośnie uśmiechając się pod nosem.
Zeszła na dół po schodach i poczuła nieprzyjemne zimno bijące od podłogi.
Weszła przez uchylone drzwi do kuchni, ale zobaczyła, że nikogo nie ma, więc szybko ją opuściła.
Mijała różne pokoje z drewnianymi dębowymi i mahoniowymi drzwiami, niektóre były uchylone, lub zamknięte. Korytarz był w ciągłych przeciągach, jakby dom nie był odpowiednio szczelnie ocieplony. Ściany miały jaskrawy żółty kolor, a gdzieniegdzie łuszczyła się farba. Zobaczyła parę obrazów z historii Nefilim, ale także pierwsze oznaki poprzednich właścicieli.
Na starym czarno-białym zdjęciu oprawionym w srebrną ramkę, zobaczyła parę Nocnych łowców w strojach bojowych. Byli młodzi i uśmiechnięci na tle jakiegoś Isnstytutu. Na dole zobaczyła napis.
Frank i Selena Denwerous. Instytut Paryski.
Clary przejechała palcami po zakurzonym szkle, rozmyślając o losach domowników.
-Zginęli.-Clary niemal podskoczyła w miejscu na głos Magnusa. Czarownik opierał się w futrynie mijanych przez nią drzwi. Uśmiechał się, ale miał jeszcze zaspane oczy. Clary chyba pierwszy raz zobaczyła go w tak normalny stroju.
Fioletowa piżama i potargane włosy bez żelu i brokatu sprawiały wrażenie jakby był normalnym człowiekiem. Wszystko jednak zdradzały jego połyskliwe zielone kocie oczy.
-W bitwie?- zapytała, a on spokojnie zamkną drzwi i ruszył w jej stronę.
-Akurat tego nie wiem. Gdyby jednak żyli, byli by w Idrisie, a nie gdzieś inndziej, a my dostalibyśmy jakis inny dom.- mówił to tak spokojnie jakby to było normalne mieszkać w domu po zmarłych właścicielach.
-Nie obchodzi cię, że zginęli?- zapytała trochę zbyt ostro.
-Oczywiście, że jakoś tam obchodzi. Ale pamiętaj Clarriso, ja jestem nieśmiertelny, widziałem setki śmierci nie tylko nocnych łowców w bitwach, ale także Podziemnych. Każda niosła cierpienię i straty, ale ta która nadchodzi może być naszym końcem.-
-Widziałeś już coś?- zapytała. Wierzyła w wizje czarowników. Były to sygnały zsyłane z podziemi za sprawą ich łączności z krwią demonów.
-Tylko przebłyski, ale tak. Obraz świata widzianego prze ze mnie nie był zbytnio... Jakby to ująć kolorowy.- westchną znów opierając się o ścianę.
-Wiem, że może nadejść nasz koniec, ale wszystko jeszcze się nie ukształtowało. Wciaż można wybrać i zadecydować o naszym losie.
-Czyli jedna czeka nas wojna.
-Zawsze czeka nas jakaś bitwa, Clarisso. Na przykład teraz czeka nas jedna.- Clary zmroziła go wzrokiem, za jego chytry uśmieszek.
- To znaczy?
-Ja mam zamiar pierwszy skorzystać z łazienki.-Cary w pierwszej chwili nie zrozumiała o co mu chodzi, ale on już zamykał się w jednym z pokojów.
Rzucił jej jeszcze zwycięzkie spojrzenie i cicho trzasną drzwiami.
Siedziała na korytarzu chyba z pół godziny, a Magnus wciąż nie zwolnił jej łazienki. Całkiem zmarzła stojąc boso i mając tylko na sobie cieńką koszulkę Jace'a.
Kolejny aspekt przybierania ludźkiej postaci. Niepowtarzalne odczucie, że zaraz odpadną ci palce. Chuchała w dłonie i pocierała energicznie ramiona. Przestępowała z nogi na nogę rozmyślając o wyłamaniu drzwi.
Po chwili już była na tyle zdeterminowana aby dobijać się do środka, ale drzwi się otworzyły.
Był już w cekinowym czarnym stroju, z fioletową połyskującą koszulą. Jego włosy sterczały jakby trafił go piorun, a twarz byla roświetlana przez szeroki biały uśmiech. Clary miała ochotę pokazać mu gniew anioła i wrzucić go gdzieć do przepaści, ale to mogło zaczekać.
-Pamiętasz jak mi mówiłeś, że dziewczyny siedzą strasznie długo w łazience? To coś ci powiem. Już myślałam, że się tam wprowadziłeś!-krzyknęła, trącając go i wpadając do zaparowanego pomieszczenia.
-Mym, spokojnie Aniołku. Gniew piękności szkodzi. Ej mogłem trochę wychlapać ciepłej wody, a i skończył się płyn pod prysznic. Dałem ci nowy.- uśmiechną się szyderczo i poszedł w stronę kuchni.
Clary z nerwów fuknęła na niego i zamknęła drzwi z trzaskiem.
W środku było przyjemnie ciepło mimo gęstej pary. Podeszła do kabiny prysznica z uśmiechem czując jak jej zmarznięte ciało się ogrzewa się od ciepłych kafelek podłogi.
Zdjęła szybko bluzkę i weszła pod prysznic. Stała tak przez chwilę spoglądając jak ciepła woda rozluźnia i obmywa jej ciało. Po chwili dostrzegła, że Magnus podmienił jej szampon i płyn na inny o zapachu wanilowym.
Zawsze nie lubiła tego zapachu, bo kojarzyło jej się z czymś aż nadto słodkim i mdlącym.
Niechętnie użyła ich myśląc co zrobić Magnusowi z włosami w nocy. Gdy skónczyła wytarła się i wysuszyła mokre włosy, przeterła zamglone lustro i przestraszyła się podskakując lekko do góry.
Nie widziała swojego odbicia od dawna, ale zauważyła by przed tem taką zmianę.
Jej oczy stały się niemal jadeitowym jarzącym się blaskiem. Przed tem można było powiedzieć, że były szmaragdowe, ale te... Jej cera się wygładziła, a piegi zniknęły. Nie wiedziała czy miała się z tego cieszyć, czy bać tych zmian. Skórę miała wcześniej bladą, a teraz miała lekki odcień złota. Włosy jak zawsze płomiennej barwy spływały jej kaskadami po ramionach, ale także jak oczy rozjaśniły się.
Nie wiedziała czy miała się cieszyć, czy naprawdę poszukać jakiejś książki o zmianach anioła w ludźkiej formie.
Westchnęła i zobaczyła przygotowany dla niej strój.
Czarne spodnie niemal jak leginsy i luźna zielona bluzka były jej rozmiaru. Koło nich leżała skórzana czarna kórtka i białe puchowe skrzydełka jak dla dziweczynki na bal przebierańców. Na wszystkim leżała mała żółta karteczka. Clary niechętnie podniosła ją i rozłożyła.
No aniołku! Wkładaj skrzydełka i porwij sobie jednego blondyna.
Wybacz za płyn, ale to podobno twój ulubiony zapach.
Magnus
Podarła liścik i wrzuciła do kosza.
Gdy już sie ubrała pomijając parę skrzydłek ruszyła w stronę kuchni w celu walnięcia Magnusa. Wchodząc przez otwartę na oścież drzwi zobaczyła, że większość osób już wstała.
Zobaczyła Isabelle i Simona siedzących przy stole i rozmawiających cicho ze sobą, Magnusa przy ladzie uśmiechającego się do kubka kawy, a koło niego Aleca.
-Cześć. Co tak wcześnie?- zapytała wchodząc do środka i siadając naprzeciwko Simona.
-Mogę cię spytać o to samo. Zawsze gdy nocowałaś u mnie spałaś jak zabita. Musiałem na tobie siadać lub bębnić, byś na chwilę otowrzła oczy.- uśmiechną się z wyższością. Clary posłała mu spojrzenie ,,Zmknij się'', a on parskną śmiechem.
Przeniosła wzrok na Magnusa, który wciąż się uśmiechał i puścił do niej perskie oczko.
-Mogłabym wymyślić sporo bolesnych kar dla ciebie, Magnusie.
-Ja cię obsypuję prezentami, a ty masz takie ponure fantazje. Hym...Za mało prezentów. Nie martw się ja już coś wymyślę.
-Co masz zamiar wynając koparkę i dosłownie ją czymś obsypać?- zapytał rozbawiony Simon.
-No ej. Jak mogłeś wygadać?! Teraz będę musiał wymyślić coś innego.- Clary już się bała na to ,,coś innego''.
Przeniosła wzrok na okno, za którym już świeciło słońce. Pomyślała o tych momentach gdy razem z mamą chodziła po parku w Nowym Jorku.
Był słoneczny dzień, a ona miała zaledwie osiem lat. Pamiętała błękitne niebo i teraz sobie przypomniała, że spoglądała smutno w stronę bawiącego się rodzeństwa. Pociągnęła za rękaw mamy jej zielonego płaszcza,by zwrócić jej uwagę.
-Dlaczego ja nie mam brata?- zawsze pytała o brata. Nigdy nie zadawała pytań o siostrę, jakby wiedziala, że jednak Jaonathan jest na świecie, a ona nie jest przy nim.
Jocelyn spojrzała smutno na córkę z bólem wypisanym na twarzy.
-Tak wyszło kochanie, ale lepiej ci bez niego. Choćmy do domu. Chcę ci kogoś przedstawić.- wtedy właśnie do domu przszedł pierwszy raz Luke. Od razu go polubiła, a on przychodził do nich coraz częściej. Wyjeżdżali razem zabierając nawet Simona na jego działkę na wsi.
Westchnę z żalem. Może kiedyś było lepiej, ale teraz przynajmniej wszystko wraca do normy. Jocelyn jest z Lukiem, a Valentine zapłacił za swoje czyny. Simon jest z Isabelle, a relacje między Clary i Simonem są niemal braterskie. Może być z Jace,em, a Jonathan dostał drugą szansę...A co jeśli jednak nie? Co jeśli ją dostał by zginąć w wojnie na ziemi?
Potrząsnęła głową i wstała od stołu.
-Gdzie idziesz? Chyba nie masz zamiaru znów gdzieś wychodzić?- zapytała Isabelle marszcząc brwi, rzucając jej podejrzliwe spojrzenie.
-Nie. Na razie nigdzie nie będę wychodziła.- powiedziała idąc w stronę drzwi. Czuła ich spojrzenia na sobie, ale się tym nie przejmowała. Poszła na górę kierując się do jednego pokoju.
Otworzyła drzwi i zobaczyła, że Jonathan już nie śpi. Stał przy oknie i chyba jeszcze nie zauważył Clary. Miał błędny wzrok, ale był w pełni rozbudzony. Mimo potarganych jasnych włosów nic nie przemawiało za tym że dopiero co wstał. Miał na sobie czarny dopasowany strój i parę sztyletów wystających za pasa.
Przeszła przez pokój siadając na łóżku. Wiedziała, że Jonathan wie o jej obecności, ale się na nią nie patrzył. Westchną składając ręce na piersi.
-Pewnie pomyliłaś pokoje.- powiedział cicho.
-Tak z pewnością. Siedzę i czekam abyś się na mnie popatrzył i pogadał, ale to napewno pomysłka.- usmichną się blado i przeniósł swój szmaragdowy wzrok w jej stronę. Poczuła ukłucie zazdrości, że już nie mają tak podobnych oczu.
-O czym chcesz pogadać?- zapytał z lekkim uśmieszkiem. Clary oparła się na łokciach, spoglądając na niego.
-No wiesz. Jak to jest mieć brata, który już nie chcę zniszczenia całego świata? Jak to jest mieś siostrę anielice, która zrobi to za niego po waszej śmierci? I takie tam...- jego oczy stały się ciemniejsze, a uśmiech zniknął. Odepchną się od framugi okna i usiadł przy niej na łóżku. Chwycił szybko jej dłonie i zmusił do spojrzenia w jego oczy.
-Clary to też dla mnie nowość. To wszystko...to dzięki tobie. Mam szansę, o której marzą inni, a ja ją otrzymałem. Mimo iż może czeka mnie śmierć, będę walczył. Do końca dla ciebie i dla innych, aby pokazać, że się zmieniłem. Chcę być twoim bratem. Normalnym kochającym i wnerwiającym swoją siostrzyczkę.- uśmiechną się, a Clary nie pozostała mu dłużna.
-Czy to będzie dziwne, że przytulę się do siostry?- zapytał unosząc jedną brew. Clary parsknęła śmiechem i wtuliła się w jego bok.
Nie czuła już tego obrzydzenia jak kiedyś jego bliskością. Teraz się wszystko zmieniło. Uśmiechnęła się szeroko.
Jonathan zaczął nawijać jej kosmyki na palec, przyglądając jej się z ukosa.
-Dlaczego się uśmiechasz?- zapytał ciekawy.
-Z tego, że wreszcie mam brata.- teraz to on się uśmiechną szerzej, ale zaraz znów się nachmurzył
-Co jest?- zapytała zaniepokojona. Westchną, ale się od niej nie odsuną.
-Wiesz może i jestem, twoim bratem, ale inni mnie tak nie widzą. Nie mogę zejść na dół bo zaraz sztyletują mnie wzrokiem. Wiem, że moje dawne czyny były i są niewybaczalne i nie wiem jak to będzie. Już zawsze będą mnie takiego widzieć Clary.- spojrzał na nią smutno.
-Jestem może inny, ale z wyglądu pozostaję taki sam. Będzie im to przypominać, co uczyniłem.- Clary odsunęła się od niego gwałtownie marszcząc czoło.
-I właśnie dlatego jestem tutaj Jomathanie. Będę walczyć o twoją drugą szansę, aby ci zaufano i dano wybór. Już nigdy nikt nie będzie nie zrobi robił tego za ciebie. Jesteś już tylko i wyłącznie sobą. Nie Sebastianem...Nie demonem. Jesteś teraz prawdziwym Nefilim.- uśmiechną się do niej delikatnie i znów przylulił. Clary się nie wyrywała i tylko objęła go mocniej.
-Już mne irytujesz swoimi gatkami. Czyli jesteś moim bratem z prawdziwego zdarzenia.- czuła jak się śmieje w jej włosach.
Położyli się na łóżku koło siebie spoglądając na popękany biały sufit.
-Czy zauważyłeś, że się zmieniłam?-
-Chodzi ci czy jesteś wciąż uparta, mała i nie dająca za wygraną?- uderzyła go lekko w ramię, a on wyszczerzył się.
-Nie. Chodzi mi o stronę Anioła. Czy zmieniłam się tylko z wyglądu, a nie...- bała się, że stanie się zacięta i zimna jak inni z jej rodzaju. Lękała się, że będzie spoglądać na innych z wyższością, a ona przestanie być sobą.
Jonathan obkręcił się na bok, a ona zrobiła to samo. Byli blisko siebie patrząc sobie w oczy. Dotkną delikatnie jej policzka, a ona przypomniała sobie o zmianach. O tym, że jest inna, zmieniona. Jak je skóra zrobiła się złota, a tak charakterystyczne dla niej piegi zniknęły. Jak jej oczy stały się jaśniejsze. Nie była sobą. Nie czuła się tak...
-Jesteś wciąż moją Clary. Mimo iż to co złe zostało wypalome z Sebastiana to pamiętam jego podziw dla ciebie. Wspomnienia twojego chartu ducha i miłości do innych. Jak się nie poddawałaś, jak sprytnie mnie podeszłaś w Edomie.- Clary tu lekko się wzdrygnęła na wspomnienie martwego Jonathana, przebitego przez nią i leżącego w kałuży swojej krwi. Ale on uśmiechał się dalej, głaszcząc ją delikatnie kciukiem po policzku.
-Jesteś wciąż sobą. Mimo iż zostałaś Aniołem jesteś nadal Clary. Widzę to w tobie, siostrzyczko. Jesteś inna niż inne anioły i dlatego wiem, że nie dojdzie do wojny.-
-Dlaczego we mnie tak wierzysz. Ja sama w siebie nie wierzę.- uśmiechną sie i nachylił się całując ją w czoło.
-I dlatego to jest dowód, że nadal jesteś sobą. Ale ja cię zmienię. Nie odpuszczę dopuki w siebie nie uwierzysz. Gdy nie zobaczysz ile jesteś warta.- spuściła wzrok, ale uśmichnęła się do niego.
-A jak sprawa z Jocelyn? Ona przynajmniej dlaję ci sznasę?- westchną i znów sie przewrócił na plecy.
-W pewnym sensie...chyba tak. Ale nigdy nie będę tobą. Od dawan żyła ze świadomością, że jestem demonem i trochę trudno jej się pogodzić, że mnie odzyskała. Będzie ciężko...-
-Pomogę ci. Mnie też się nie pozbędziesz.-uśmiechną się szeroko.
-I nie mam zamiaru.
-A właśnie. Jako mój brat musisz mnie wspierać i pomagać.
-A co już masz jakieś nowe kłopotu wykraczające poza wojnę? Jace jest niegrzeczny? Mogę już teraz do niego pójść i z nim pogadać.- Clary zaśmiała się, siadajác na łóżku.
-Nie, ale musisz mi w czymś koniecznie pomóc.- on też poderwał się spoglądając niepewnie na nią. Ona uśmiechnęła się diabelnie.
-Musisz mi pomóc ostrzyc Magnusa...
Tak! Magnus będzie łysy! Podoba mi się taka koncepcja :3
OdpowiedzUsuńCzekam na opis jego wrażeń jak później zobaczy siebie w lustrze xD
Ania
To może być ciekawy pomysł.
UsuńTeż czekam na wasze opinie na temat jego nowej fryzurki.
już mi się podoba ten pomysł z ,,Magnusem" nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńMisia :D
No ktoś musi mu wreszcie dopiec.
UsuńHahahah :D Magnus mnie rozwala <33333 Przez cały rozdział uśmiechałam się, jakby ktoś mi wepchnął do ust kawał arbuza. Ten blog jest boski, ty zresztą też. I twoje komenty. No właśnie: Pamiętasz mnie? Jestem z "Bo kochać to niszczyć...", ale coś rzadko komentuję. Postaram się poprawić 0:) Pisz szybko next.
OdpowiedzUsuńWera
PS. Mamy podobny gust!!! Co najmniej połowa piosenek z twojej playlisty jest w moich ulubionych!!! :3
PS.2 Proszę, niech uda im się ogolić Magnusa!!!
Czyli trafiam w gust czytelnikom. Fajnie!
UsuńA z Magnusem jeszcze nie skączyli...
Pamiętam cię i twojego bloga. Jest cudowny i cały czas czekam na nowy rozdział. Podobał mi się pomysł na niego.
Też jesteś cudowną blogerką i już czekam na twoje rozdziały.
Fantastyczny rozdział normalnie płakałam ze śmiechu. ;-D
OdpowiedzUsuńMagnus był de best. <333
Zapraszam na moje blogi o DA.
http://the-mortal-instruments-more-story.blogspot.com/
http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.de/
Super. Od niedawna czytam, ale zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Czekam na next. <3. Julia
OdpowiedzUsuńPS: Życze weny
Notka normalnie NIEZIEMSKA ! Czytając, cały czas się uśmiechałam XDDD
OdpowiedzUsuńBlog niesamowity tak jak i ty<3
Dlatego nominuje cię do LIEBSTER AWARD !
Więcej: http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.fi/2015/01/liebster-award.html
Rozdział nieziemski i się ciesze bo nominuję cie do LIEBSTER AWARD!!! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudne opowiadanie *.* masz wielki talent :)
OdpowiedzUsuńHej, to znowu ja :)) Masz naprawdę wielki talent, więc mam zaszczyt nominować cię do LIEBSTER AWARD !!! ;))
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj: http://milosc-nie-okresla-sie-moralnoscia.blogspot.com/2015/01/liebster-award_28.html#comment-form
NOMINUJĘ CIĘ DO KOLJNEGO LBA !!<3
OdpowiedzUsuńWięcej: http://daryaniolanefilim.blogspot.fi/2015/01/liebster-blog-award.html
Uwielbiam tego bloga!!! Dlatego nominuję go do LIEBSTER BLOG AWARD!!! Więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html
oraz na http://the-mortal-instruments-more-story.blogspot.com/
UsuńI LOVE IT <3
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LA. Więcej szczegółów u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://jelsaidziecizywiolow.blogspot.com/2015/02/la-00.html
Pozdrawiam,
Ania ;-*
http://daryaniolamojciagdalszy.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
I love. you
OdpowiedzUsuń