sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 14 Więzy krwi

Clary i Jonathan kierowali się w stronę głównej drogi prowadzącej do serca Alicante.
Od dawna nie czuła się tutaj tak swobodnie. Jej ostatnie wyjście skończyło się tym, że została przebita demonicznym ostrzem nasączonym trucizną.
Jeszcze czuła ślad po ostrzu zadanym jej w pierś. Najgorsze było to, że wciąż miała wrażenie, że ktoś ją napadnie lub skrzywdzi Jonathana.
Wiedziała, że ucieczka z ich domu nie było rozsądnym posunięciem, ale nie mogła tam zostać. Fryzurka Magnusa była tyko pretekstem, do opuszczenia tamtego miejsca. Od dawna chciała spędzić z Jonathanem trochę czasu. Nigdy nie była z nim tak naprawdę. Zawsze coś było nie tak. Przedtem była to jego demoniczna strona pochodząca prosto od wielkiego demona Lilith. A teraz są to jej bliscy.
Czuję jaka jest atmosfera w pomieszczeniu, w którym pojawia się Jonathan. Wszyscy są spięci i nerwowi, obserwują każdy jego najmniejszy ruch, jakby zaraz miał rzucać w nich sztyletami.
Przechodzili właśnie koło starszych i bogatych willi Nocnych Łowców i po chwili zobaczyli jaśniejące od blasku słońca demoniczne wierze Alicante.
Clary miała ochotę na poszukanie kartki i ołówka, żeby narysować ten widok, zawsze gdy była w Idrisie.
-I pomyśleć, że chciałem to wszystko zniszczyć.- Clary nawet nie zauważyła, że przystanęli wpatrzenie w wierze. Jonathan sposępniał, a jego oczy pociemniały.
Clary zawsze się bała, że jego zielone oczy mogą się w każdej sekundzie zmienić z powrotem w czarną otchłań.
Podeszła do niego obejmując jego prawą rękę.
-Nie byłeś sobą Jonathanie. Teraz masz wybór. Jesteś panem swego losu i życia.- powiedziała to stanowczo i sam siebie zaskoczyła.
Prawi kazania bratu, a sama czuje się jak pachołek w rozdaniu kart Aniołów.
Wiedziała, że odgrywa ważną rolę aby powstrzymać wojnę, ale miała wrażenie, że jest przez innych kierowana.
Westchnęła i ruszyła dalej, zostawiając Jonathana w tyle.
Po chwili podbiegł do niej dostosowując się do jej szybkości.
-Na Anioła. Strasznie wolno chodzisz.- wymamrotał z uśmieszkiem. Trąciła go lekko łokciem o ramię, szczerząc się sztucznie.
-Boję się, że jak przyśpieszę to się zmęczysz, braciszku.- zmierzwił jej włosy.
-Nie martw się męczę się już z tobą i twoimi przyjaciółmi, jakoś sobie poradzę z szybszym tempem.- Clary znów zaczęła rozmyślać o ciążących na niej obawach niczym przygniatająca ją ogromna kula.
Chyba żaden Nocny Łowca nie toleruje Jonathana i na pewno go nienawidzi. Fearie mają mu za złe niewygranej wojny i oszustwa ich królowej.
Każdy wilkołak z większych stad, miał przyjaciół w Pretor Lupus, który został zaatakowany i doszczętnie zniszczony przez Mrocznych, prowadzonych wtedy przez Sebastiana.
Właśnie zdawała sobie sprawę, że Jonathan może nigdy tak naprawdę nie dostać drugiej szansy. Nie ma żadnych przyjaciół, a rodzina jeszcze go nie zaakceptowała. Na świecie w każdym jego zakątku czają się na niego wrogowie, marzący o jego bolesnej i powolnej śmierci.
Jedyną obroną jest tylko ona.
Wzdrygnęła się, a Jonathan chyba pomyślał, że z zimna. Szybkim ruchem otulił ją ramieniem. Poczuła przyjemne ciepło płynące od jego ciała.
Przedtem, gdy ją dotykał miała ochotę wymiotować na jego buty. Teraz rozumiała dlaczego. Miała wtedy i tak sporo krwi Anioła, zwłaszcza więcej od przeciętnego Nefilim. Sebastian miał wtedy ciało wypełnione całkowicie demoniczną krwią.
Nie mogli być blisko, bo źle mogło się to skończyć.  Ale jednak coś ich wtedy do siebie ciągnęło.
Mimo, że od razu nie wiedziała, że to jej brat, wtedy w domu Penhalów pomyślała, że jest jakimś rycerzem na białym koniu. Kimś niezwykłym i niewiarygodnie pociągającym.
Nawet Sebastian miał to samo.
A co jeśli każdy Anioł czuje coś podobnego do Demonów? Co jeśli ta cała wojna to tylko niepogodzenie się z pociąganiem krwi?
Może po prostu Anioły mają podobną naturę do Demonów, dlatego nie różnią się aż tak bardzo od siebie.
Czują się przecież ważniejsi od zwykłych śmiertelników, a demony mają tak samo.
Co jeśli Anioły i Demony różnią się tylko krwią, która wymusza na nie odmienne poglądy?
-O czym myślisz?- Clary niemal podskoczyła strącając jego ramię. Była aż tak zajęta swoimi złymi podejrzeniami, że nie zauważyła, że minęli wejście do sali Anioła i kierowali się w stronę strzelistych wzgórz i gęstych lasów na obrzeżach Alicante.
Westchnęła czując chłodne powietrze wypełnione przejmującym zapachem igliwia i świeżości górskich krajobrazów.
Droga stała się bardziej zaniedbana i zniszczona. Pomiędzy kamieniami wyrastały kępy już lekko pożółkłej jesiennej trawy.
Mimo iż zbliżała się jesień, Clary czuła nadchodzącą srogą zimę.
Słońce nadal wisiało wysoko na horyzoncie, ale nawet jego ciepłe promienie nie rozpuszczał lodu, który pojawił się w jej żyłach. Czuła już się tak w Edomie. Gdy bała się o matkę i Luka, którzy byli w niewoli Sebastiana. Gdy żyła wtedy w nieustannym napięciu i obawie, że ich nie uratuję.
Znów się tak poczuła.
Nie wiedziała, czy ma siłę, aby powstrzymać te wojnę. Jeśli jednak krew Anioła przyciąga krew Demona, walka pomiędzy nimi może być nieunikniona.
Powróciła do rzeczywistości kierując wzrok na Jonathana. Wciąż czekał na jej odpowiedź.
Naprawdę nie widziała już w nim pozostałości po dawnej naturze demona. W świetle słońca jego białe włosy jaśniały wokół jego głowy tworząc coś w rodzaju aureoli. Jego zielone oczy świeciły tym blaskiem, który kiedyś widziała u siebie w swoim odbiciu. Dostrzegała wygładzone i delikatne rysy twarzy, które były identyczne co jej i matki.
Teraz można było zobaczyć podobieństwo do rodu Matki, a nie tylko do Morgensternów.
-Obawiam się tej wojny Jonathanie. Mam pewne złe podejrzenia co do krwi anielskiej i demonicznej.- Jonathan zmarszczył brwi i przeniósł wzrok w stronę gór.
-Chodzi ci o te dziwne przyciąganie, prawda.-
-Skąd wiesz?- uśmiechną się sucho, a na jego twarzy pojawił się ból.
-Jak mówiłaś Clary, nie byłem wtedy sobą, jako Sebastian, ale większość pamiętam. To uczucie, które czułem...które on do ciebie czuł było potężniejsze nawet od chęci władzy. Teraz gdy nie ma już we mnie demonicznej krwi, czuję do ciebie tylko braterską troskę i miłość, ale wtedy...- potrząsną głową, jakby chciał wyrzucić z głowy wizje przeszłości.
Clary objęła go mocniej.
-Tak. Uważam, że to może być także przyczyną tej wojny, ale może...uda się tym ją powstrzymać. Skoro my...wtedy chcieliśmy zaprzestać wojny, bo ty tego chciałeś... to-
-...To może uda się tak z Aniołami i Demonami.- dokończył za nią. Jego twarz spochmurniała, ale w oczach można było dostrzec jakiś dziwny i tajemniczy błysk.
-W tym może coś być. Bóg, który kochał Szatana nigdy nie pogodził się z jego decyzją, ale zawsze będzie miał od niego słabość. Może tak jest na odwrót. Może słudzy tych dwóch sił, także mają do siebie podobne stosunki, to tak jakby...
-Jakby Anioły i Demony byli swoją rodziną, ale lekko zmienioną. Pochodząca od jednej i tej samej siły.- tym razem to Clary dokończyła.
W głowie rodził jej się pewien plan ratunkowy, gdyby miało by być już blisko wojny.
Może jednak istniała jakaś szansa na ratunek tego świata.
Na razie ma na głowie poważniejszy problem, który nazywał się Wiliam.
-Co możemy z nim zrobić?- powiedziała do siebie, ale poczuła silniejsze objęcie Jonathan, jakby się bał, że zaraz miałby ktoś wyskoczyć i ich zaatakować.
-Nie wiem. Ale wiesz, że nie chcę aby coś ci się stało. Wszystko to co cię spotkało jest spowodowane moimi czynami. Clary?- przystaną obracając ją w swoją stronę, chwytając lekko za jej podbródek. Skierował jej wzrok na siebie.
-Na tym świecie i zapewne już w innych, nie mam nikogo tak bliskiego jak ty. Pozostali mi jedynie wrogowie. Wiliam chce mojej śmierci, ale nie tak jak Lilith. Jest zrozpaczona i wściekła, a winą obarcza ciebie. Wątpię, żeby te więzy krwi w tym przypadku nam pomogły.
Aby coś z tym zrobić, będę musiał niedługo odejść.- Clary zdrętwiała, a lód w jej żyłach zaczął jeszcze bardziej ciążyć zamrażając powoli każdy mięsień i cal jej ciała.
-Jak...Jak to, odejść? Co chcesz przez to powiedzieć?- Jonathan uśmiechną się smutno.
-Muszę wytropić Wiliama i zobaczyć ilu jeszcze Nocnych Łowców zwerbował.- Clary osunęła się od niego spuszczając wzrok i obejmując się rękoma. Teraz poczuła do tego nasilający się i przenikliwy wiatr, który mierzwił jej włosy nasuwając na oczy.
-Ale...To nie tak miało być. Ja miałam cię chronić.- Jonathan zaśmiał się i podszedł znów do niej. Odgarną jeden z jej kosmyków.
-Już czas abym to ja chronił ciebie, siostrzyczko. Pamiętaj Clary. Kocham cię. Jesteś jedyną osobą, które dała mi szansę i dostrzegła coś we mnie. Ale teraz musisz mi ponownie zaufać.- Clary poczuła strach o brata. Czuła, że już jest odpowiedzialna za Jonathana nie tylko jako jego Anioł Stróż, ale także jako siostra.
-Kiedy odchodzisz?- zapytała cicho.
Jonathan westchnął i przeniósł z niej wzrok znów na oddalone wierze Alicante.
-Jutro. Ale nie chcę nikomu innemu o tym wspominać. Na razie wiesz tylko ty i niech tak pozostanie.
-Gdzie pójdziesz najpierw?- zapytała niepewnie, wciąż wpatrzona w jego twarz, szukając oznak, że może tylko żartuje z tą misją.
-Muszę spotkać się z pewnymi osobami. Są one kluczowe w naszej sprawie. Obie są powiązane z naszą rodziną i mają pewne ważne informacje. Gdy je odnajdę przyślę je do ciebie. To nie powinno być trudne.- Na jego twarzy pojawił się jakiś uśmieszek.
-Mogę pójść z tobą?- zapytała i zadała sobie sprawę, że zabrzmiała jak mała siostrzyczka, chcąc robić to samo co straszy braciszek.
Uśmiechną się szerzej, ale wciąż w oczach była widoczna oznaka jego wahania i niepewności.
-Clary. Musisz wiedzieć, że ty będziesz miała ważniejszą misję do wykonania. Musisz udać się do Nowego Jorku i przekonać najpotężniejsze klany Wampirów i stada Wilkołaków. Do Faerie też. Musisz się udać z audiencją do Królowej. Trzeba przypilnować ją z przysięgą wierności i ostrzec przed Wiliamem.
Będziesz miała ciężej ode mnie, Clary. To ja powinienem się o ciebie zamartwiać.- Clary udało się uśmiechnąć.
-Tak. Bo ja często wpadam w kłopoty.- Zaśmiał się. Nagle spoważniał, ale tak szybko jak to zrobił, to wrażenie znikło. Znów wymusił uśmiech, ale był bardziej czujny.
-Muszę sprawdzić te góry. Kiedyś z ojcem zapuściliśmy się bliżej obrębu Alicante i znaleźliśmy tam pewną sieć jaskiń. Jest tam spory skład broni. Muszę go zabrać, bo będzie mi potrzebny w wyprawie. Jeśli cię ładnie poproszę, poczekasz tu grzecznie na mnie?- uniósł lekko brew do góry, obserwując uważnie jej wyraz twarzy.
Widziała napięcie w jego ciele, ale także naleganie.
-Jeśli obiecasz, że szybko wrócisz.- Uśmiechną się z widoczną ulgą i sięgną po coś do wewnętrznej kieszeni kurtki.
Clary na początku nie wiedziała co to, ale nagle Jonathan wyciągną w jej stronę jaj dawny szkicownik i kilka ołówków.
Zamrugała kilkakrotnie i chwyciła przedmioty. Pamiętała je. Miała je wtedy, gdy wybrała się na misje do paszczy lwa. Jace był wtedy połączony z Sebastianem i spędziła sporo czasu z nimi w magicznym mieszkaniu ich ojca, który przenosił się między światami i miejscami na świecie.
Miała wtedy ze sobą właśnie ten blok. Nawet jej jeden ołówek był złamany, gdy z nerwów nie mogła się skupić na rysunku.
Przerzuciła parę kart i zobaczyła portret Sebastiana po bitwie z drakonami. Miał dziki wyraz twarzy i podkreślone wyraźne czarne oczy. Później był zmieniony Jace z lekko nieprzytomnym wyrazem twarzy i zaznaczonym znakiem Lilith na piersi.
Zamknęła go szybko na wspomnienie tych wydarzeń z przeszłości.
-Skąd go masz?- zapytała.
-Wtedy jak i teraz jesteś dla mnie fascynująca. Zawsze będę się tobą interesował. Wziąłem twój szkicownik, po kilku nocach w tamtym mieszkaniu. Masz wielki talent, ale ten mój rysunek mi się nie podoba. Chcę abyś później go naprawiła, ale wiem także, że chcesz narysować demoniczne wierze Alicante.- Clary zamrugał kilkakrotnie wpatrując się w Jonathana. Uśmiechną się życzliwie i skierował ją w stronę miasta.
-Masz teraz odpowiednią odległość z widokiem na miasto. Wrócę zanim skończysz i z przyjemnością ocenię. Ale wiedź, że mogę być bardzo wymagającym krytykiem.- uśmiechną się i pobiegł w stronę lasu i gór, zanim zdążyła jeszcze zaprotestować.
Po chwili była sama, trzymając w ręku rysownik i ołówki, owiewana przez chłodny jesienny wiatr.

Jonathan pobiegł w stronę lasu i gdy już wiedział, że gęstwina chroni go przed wzrokiem Clary odetchną i zwrócił się w odpowiednią stronę.
-Wiem, że tu jesteś.- powiedział głośno z nieznoszącym sprzeciwu tonem w głosie.
Nic się nie wydarzyło, ale po chwili usłyszał ciche sapnięcie. Odkręcił się w stronę tego odgłosu i zobaczył go.
Opierał się arogancko o pień drzewa, wpatrzony w swoje paznokcie u lewej ręki, jakby szukał widocznych skaz. Na twarzy nie widać było żadnych uczuć, ale miał widocznie ściągnięte brwi.
Dobrze znał tą pozę. Ojciec zawsze uczył ich pewnej siebie postawy.
-Dlaczego nasz śledziłeś? Boisz się, że ją skrzywdzę?- zapytał wrogo.
Chłopak niechętnie przeniósł na niego wzrok, jakby ocena stanu jego paznokci była bardziej interesująca od zdenerwowanego Jonathana, który łypał na niego wrogo.
Uśmiechną się groźnie, odsuwając się od drzewa. Ruszył do niego pewnym, ale udawanie leniwym krokiem.
-Oczywiście, że się o nią boję. Ostatni jej spacer, skończył się jej bliską śmiercią. A teraz ona wychodzi z tobą, co jest jeszcze gorsze.
-Masz mi za złe, że żyję prawda. Jesteś taki jak pozostali. Patrzysz na mnie i widzisz tylko Sebastiana. Ale muszę cię rozczarować. Nazywam się i jestem Jonathanem. Nie jestem już demonem.
-Może...- udawał zrelaksowanego, ale widział napięcie jego mięśni.
-Może i jesteś Jonathanem, ale masz wspomnienia Sebastiana, więc dobrze wiesz co nam zrobiłeś. Co prawie zrobiłeś Clary.- teraz na jego twarzy pojawiła się nieskrywana nienawiść.
-Wiem o czym mówisz. Ale zapewne jak wiesz, bo podsłuchiwałeś, nie robiłem tego naumyślnie. To było coś tak magnetycznego. Do ciebie czułem to samo. Chciałem abyście byli przy mnie, byliście mi potrzebni. Teraz nie czuję do ciebie nic, ale Clary pozostanie moją siostrą.- Skrzywił się bardziej. Wyciągną sztylet i rzucił nim w jego stronę. Bez poruszania się z miejsca, drasną Jonathanowi ucho i wbił się w środek drzewa za jego głową.
-Tak. Może i nie jesteś już Sebastianem, ale tym swoim gadaniem o więzach krwi tak łatwo mnie nie przekonasz. Już zawsze jak będę na ciebie patrzył, będę widział ten twój szaleńczy uśmiech i czarne oczy demona. Zawsze patrząc na ciebie będę przypominał sobie twoje czyny. To jak utrudniłeś mi życie, to co robiłeś Clary.- podchodził do niego wolno z pogłębiającą się złością.
-Zapewne wiesz, że niedługo wybieram się na misje i nie będziesz musiał się ze mną męczył. Ale wiedź jedno. Clary może i została Aniołem, ale nie została na górze zaakceptowana.
Gdy wyjdziemy z tego wszystkiego możliwie cało, nie pozwolą jej tu z tobą i ze mną zostać. -Na twarzy chłopaka przebiegł cień, zdziwienia i strachu.
-Co masz na myśli?- zapytał udając wciąż pewnego i niewzruszonego. Jonathan westchną. Nie chciał się dzielić swoimi obawami i przypuszczeniami na temat Clary.
-Pamiętasz pytanie Wiliama zadane Clary w lesie?
-Zapytał czy jest tu wysłana czy jest Upadłą. Do czego zmierzasz?- ściągną nerwowo brwi i zaczął bawić się jednym z serfickich sztyletów.
-Obawiam się, że Clary nie będzie mogła tutaj zostać po zakończonym zadania. Nawet jeśli jej przykrywką była chęć chronienia mnie. Zapewne czujesz jaka jest potężna.- Jace ściągną ponownie brwi spuszczając z niego gniewny wzrok. Wetkną trochę zbyt mocno swój nóż do paska, co trochę uspokoiło Jonathana.
-Tak. Jej runy są potężne, ale...
-Jakby była poniższym aniołem, nie była by aż tak silna.- dokończył za niego co skończyło się ponownym ostrzeżeniem w oczach chłopaka.
-Tak. Miała dzisiaj na sobie ujawnioną runę bezszelestności. Nigdy przy takim błahym znaku nie czułem takiej mocy. No może raz.
-Przy Razjelu. Wiem, o co ci chodzi. Clary nie jest jedynie pomniejszym aniołem w ich hierarchii. Czuję, że jeszcze nie powiedziała nam wszystkiego. I tego się obawiam...- stali tak przez chwilę połączeni jednym i tym samym uczuciem.
Niepewnością.


8 komentarzy:

  1. GENIALNE!!! jak zawsze cudny rozdział. Już nie mogę doczekać się nexta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity rozdział. *^O^* Masz ogromny talent, nie zmarnuj go;) kocham twojego bloga. ♥
    Czekam z niecierpliwością na nexta ツ
    ~ Lady night <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Były żarty z Magnusa więc czas na poważniejsze sprawy przyszedł. Rozdział cudo ;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM TO! TO...TO JEST GENIALNE JA CHCE NASTĘPNY PROSZĘ!!! Bardzo mi się podoba że czynisz z Clary taką silną Anielice we wszystkich książkach denerwuje mnie to że główne postacie nigdy nie są do końca takie ideale, że cała siła nie skupia się w nich tylko w innych (czyt, Jace, Sebastian, Magnus, Simon, Izzy, Alec i inni) i to pozostawia pewien niedosyt dzięki tobie ten niedosyt znika, jesteś N A J L E P S Z A proszę next szyyybko ***Wiki

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział NIEZIEMSKI !<3 Kocham to opowiadanie !<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Heyka!!! Przepraszam, że dopiero, ani że nie skomentowałam ostatnio (mam minimum czasu) ale obydwa ostatnio rozdziały były extra, możesz być pewna. I przepraszam że krótko, ale... no, nwm co napisać XD To chcę next i tyle!!! Dawaj mi go tu!!!
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszyscy noci. łowcy prócz (clary jonatana,jace izabell ,alca i johellin) i lucka są tępi jak buty.

    OdpowiedzUsuń